wtorek, 28 kwietnia 2015

001. This is the End. I feel it.

Rozdział dedykowany Olsonowi. <3
 
- To koniec - słyszę w oddali.
- Nie! - krzyczę. Wrzeszczę. Przez łzy.
   Pierwszy raz w moim życiu płaczę. Pierwszy raz. Ksiądz zawsze mówił, iż zawsze musi być ten pierwszy raz.

***
 
   Przekraczam próg ogromnego budynku. Tutaj mam się niby uczyć. Po co to? I tak kiedyś wszyscy umrzemy.
   Wszyscy mnie obserwują. Czuję na sobie zaciekawione spojrzenia. Mój ogon owija się wokół mojej klatki piersiowej, pod białą koszulą. Mam na sobie także czarne dżinsy.
    Widzę ciemnowłosego chłopaka. Podchodzę do niego.
- Zaprowadzisz mnie do sali lekcyjnej? - cedzę przez zęby. Tylko żeby nie zobaczył ostrych jak brzytwa kłów. Takowe ranią moje podniebienie.
- Tak. - mówi. Chyba widzi we mnie coś naprawdę niepokojącego. Wygląda na spiętego. Bardzo spiętego.
- Rin. - mówię. - Rin Okumura.
   Patrzy na mnie. Boi się mnie. Patrzy na moje wyskubane wargi. Zawsze je gryzę, kiedy się denerwuję. Jego ciało zaczyna drżeć.
- Boisz się mnie? - pytam, przymykając oczy.
   I tak to nic nie daje.
- Nie... - stwierdza. - jestem Ryuuji.
- Miło mi - otwieram oczy, podaję mu rękę na przywitanie.
   On ją ściska. Jego dłoń jest lekko spocona, co znaczy, iż nieprzyjemna. Puszczam ją, po kryjomu wycierając się w tylną część spodni.
   Zastanawiam się, jak on może mieć na nazwisko. Jednakże wolę nie pytać. Obok nas przechodzi dziewczyna, różowo włosa. Ma obfity biust.
- Cześć. - Ryuuji mówi do niej cicho, jakby nie chciał, abym ja to usłyszał.
- Kto to? - pyta, spoglądając na moje wargi. Każdy zwraca na nią dosyć sporą uwagę. Jak dla mnie za dużą uwagę.
- Nowy. - odpowiada jej krótko.
   Idziemy dalej korytarzem. Dziewczyna poszła dalej, w przeciwną stronę. Nie miałem okazji spytać ją o jej imię. Pewnie ładne.
   Trafiamy do ogromnej sali. Białe ściany, biały sufit, biała podłoga. Jak dla mnie, za jasno.
___________________________
Hej. Przepraszam, że tak długo nie napisałam pierwszego rozdziału, ale nie miałam za dużo czasu. Wiem, strasznie krótki. Na napisanie dłuższego także jakoś nie znalazłam czasu. No cóż, rozdział dyknęłam Olsonowi (masz podziękować! XD).
 
Pozdrawiam i proszę o komentarze! (:

piątek, 3 kwietnia 2015

Prolog.

   Idę dalej. Nie zatrzymuję się. W zasadzie po co? Nie rozglądam się. Idę dalej. Ignoruję deszcz, który moczy moje włosy.
   - Rin, Rin! - słyszę za sobą.
I tak się nie odwracam. N i e   m a  p o  c o. Idę dalej. Zaczynam wygrzebywać z mojej moich włosów zaschniętą krew. Nie okłamując się, jest to przyjemne. Słyszę dalsze wołania. Zaczynają być coraz bardziej przeraźliwe. Po prostu nadal je ignoruję. Zaczynam patrzeć na swoje buty. Glany są ubrudzone w błocie.
- Trudno. - mówię do siebie.
   Otwieram drzwi do mojego domu. Wchodzę. Nikogo tam nie ma. Zaczynam wdychać grzyb, który jest osadzony na ścianach. To nieprzyjemne.

_______________
 
To właśnie był prolog. Troszeczkę przynudzam, wiem. W pierwszym rozdziale będzie bardziej wszystko osadzone, mam nadzieję, iż przeczytacie także go.
 
Proszę o komentarze!!!